***Eleanor***
Odwiedziny Louisa bardzo mnie zaskoczyły. Niedziela minęła bez większych niespodzianek.
Teraz byłam w "Top shopie". Dzień w pracy wyglądał tak, że czasem musiałam jakieś ubrania pozawieszać, doradzić klientce, albo po prostu siedzieć przy kasie. No cóż, nie były to zazwyczaj interesujące dni. Cieszyłam się jednak ze swojej pracy ponieważ udawało mi się zarabiać na studia. Miałam co prawda trochę odłożonych pieniędzy z czasu kiedy pracowałam w modelingu, ale przecież w końcu by się skończyły.
Praca w modelingu bardzo mnie wykańczała nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Cały czas presja by mieć idealną figurę, idealne ciuchy, fryzurę. To jednak nie było niestety w tym wszystkim Najgorsze było to...
Do sklepu wpadła Troian tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
-El!
-Troian!, naprawdę cieszę się, że cię widzę. Co cię do mnie sprowadza? Może poszukujesz jakiś ciuszków?
-Nie, tak na prawdę to chciałam cię wyciągnąć na poranną kawę. Zrobisz sobie przerwę?
Praca w modelingu bardzo mnie wykańczała nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Cały czas presja by mieć idealną figurę, idealne ciuchy, fryzurę. To jednak nie było niestety w tym wszystkim Najgorsze było to...
Do sklepu wpadła Troian tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
-El!
-Troian!, naprawdę cieszę się, że cię widzę. Co cię do mnie sprowadza? Może poszukujesz jakiś ciuszków?
-Nie, tak na prawdę to chciałam cię wyciągnąć na poranną kawę. Zrobisz sobie przerwę?
-Jasne.
Poszłyśmy do pobliskiego Starbucksa, do którego zawsze chodziłam gdy miałam ochotę na swoją ulubioną kawę. Posłodziłam swoją trzema torebeczkami cukru.
-Słodzisz aż tyle?- Troian uniosła brwi ze zdziwieniem.
-Mhm, odreagowanie pracy w modelingu kiedy to miałam bardzo zbilansowaną dietę.- Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Biedulka.- Powiedziała ze śmiechem.
-Trina mówi, że jak widzi jak słodzę to jej jelita robią koziołka. Ale ona ma tak wąską talię, że ja nie wiem jak one się w ogóle tam mieszczą.- Roześmiałyśmy się obie.
***Louis***
Jak zwykle w ciągu tygodnia włóczyłem się po mieście w poszukiwaniu pracy. Szczerze miałem już tego dosyć. Nie wiem czy w ogóle nadaje się do jakiejś pracy.
Oczywiście jak zwykle niebo było zachmurzone. Cóż.. witamy w Anglii. Nagle po drugiej stronie ulicy zobaczyłem Eleanor. Zobaczyła mnie. Znieruchomiałem. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Próbowałem odwzajemnić uśmiech, ale jeśli zamiast tego na mojej twarzy pojawi się grymas? Cholera! Ogarnij się stary! Dlaczego się tak zachowujesz?!
***Eleanor***
Gdy wracałam z przerwy zobaczyłam Louisa. patrząc na niego mimowolnie się uśmiechnęłam. To, że mnie przeprosił (chociaż wcale nie miał za co, w końcu mnie uratował!) było słodkie. Miło, ze chciał wszystko wyjaśnić żebym się nie martwiła. Myślałam tak o tym właściwie do końca dnia w pracy. On chyba rzeczywiście mi się podobał. Nie, po prostu miałam słabość do niebieskich oczu. Ja go przecież ledwo znam.
..............................................................
I tak to po baaardzo długiej przerwie powracam. Tak bardzo długo mnie nie było i chciałam w końcu coś wstawić i dlatego rozdział jest krótki. Dlaczego mnie nie było? Po prostu zapomniałam o blogu i nie miałam weny twórczej. Teraz jednak mam postanowienie noworoczne.
Tak! Mamy nowy rok i chciałabym wam życzyć dużo szczęścia, radości i zdrowia no i żeby udało wam się spełnić wszystkie wasze życzenia ;)
Całuję!
Martyna
Poszłyśmy do pobliskiego Starbucksa, do którego zawsze chodziłam gdy miałam ochotę na swoją ulubioną kawę. Posłodziłam swoją trzema torebeczkami cukru.
-Słodzisz aż tyle?- Troian uniosła brwi ze zdziwieniem.
-Mhm, odreagowanie pracy w modelingu kiedy to miałam bardzo zbilansowaną dietę.- Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Biedulka.- Powiedziała ze śmiechem.
-Trina mówi, że jak widzi jak słodzę to jej jelita robią koziołka. Ale ona ma tak wąską talię, że ja nie wiem jak one się w ogóle tam mieszczą.- Roześmiałyśmy się obie.
***Louis***
Jak zwykle w ciągu tygodnia włóczyłem się po mieście w poszukiwaniu pracy. Szczerze miałem już tego dosyć. Nie wiem czy w ogóle nadaje się do jakiejś pracy.
Oczywiście jak zwykle niebo było zachmurzone. Cóż.. witamy w Anglii. Nagle po drugiej stronie ulicy zobaczyłem Eleanor. Zobaczyła mnie. Znieruchomiałem. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Próbowałem odwzajemnić uśmiech, ale jeśli zamiast tego na mojej twarzy pojawi się grymas? Cholera! Ogarnij się stary! Dlaczego się tak zachowujesz?!
Gdy wracałam z przerwy zobaczyłam Louisa. patrząc na niego mimowolnie się uśmiechnęłam. To, że mnie przeprosił (chociaż wcale nie miał za co, w końcu mnie uratował!) było słodkie. Miło, ze chciał wszystko wyjaśnić żebym się nie martwiła. Myślałam tak o tym właściwie do końca dnia w pracy. On chyba rzeczywiście mi się podobał. Nie, po prostu miałam słabość do niebieskich oczu. Ja go przecież ledwo znam.
..............................................................
I tak to po baaardzo długiej przerwie powracam. Tak bardzo długo mnie nie było i chciałam w końcu coś wstawić i dlatego rozdział jest krótki. Dlaczego mnie nie było? Po prostu zapomniałam o blogu i nie miałam weny twórczej. Teraz jednak mam postanowienie noworoczne.
Tak! Mamy nowy rok i chciałabym wam życzyć dużo szczęścia, radości i zdrowia no i żeby udało wam się spełnić wszystkie wasze życzenia ;)
Całuję!
Martyna